Świadectwa

ŚWIADECTWA

Z perspektywy czasu wiem, że Bóg nie był w moim życiu na pierwszym miejscu, co prawda otrzymałam potrzebne sakramenty święte tak jak każdy katolik z tradycjami „bo tak trzeba, bo tak i już, bo wszyscy”. Tak naprawdę to Boga nie było ani w moim domu rodzinnym, ani w rodzinie, którą założyłam. Choć od lat gdzieś głęboko w sercu na dnie była ukryta tęsknota za Bogiem, ale tę tlącą się tęsknotę przytłumiało tzw. wesołe życie, urządzanie mieszkania, częste imprezki, wtedy wydawało się wszystko normalne. Wspomnieć muszę o przygotowaniach świątecznych gdzie najważniejsze to, by był obficie zastawiony stół i aby tradycji stało się zadość, trzeba iść koniecznie do kościoła. I jak tradycja nakazuje raz w roku iść do spowiedzi i wypada parę razy w okresie świątecznym przyjąć komunię świętą, a i na odpust do Gietrzwałdu koniecznie, bo babcia jeździła to ja też chciałam. I tak to tradycjonalnie życie wymknęło się z pod kontroli, miało być ciche i spokojne gniazdko a zrobiło się z czasem piekiełko.

Pewnego dnia szłam wyrzucić śmieci i w wejściu do śmietnika zwrócił moja uwagę mały obrazek, leżał na ziemi, na nim Pan Jezus z otwartym sercem i uniesioną ręką. Podniosłam, był podniszczony i w piachu, oczyściłam delikatnie i przyniosłam do domu. Smutno mi się zrobiło, że się nie szanuje obrazu Jezusa. Zaczęłam się częściej modlić i zrodziło się pragnienie chodzenia na mszę w zwykły dzień.

Po pewnym czasie otrzymałam narzędzia – to jest różaniec święty (tego samego roku w październiku zapisałam się do Róży Różańcowej), oraz Pismo Święte, które przeczytałam jednym tchem jak dobrą powieść. Następnie uczestniczyłam w rekolekcjach „Kurs Filipa”, gdzie otrzymałam nowe życie, życie z Bogiem. Na tych rekolekcjach poznałam Pana Jezusa, zawierzyłam Jezusowi swoje życie i wiem, że On jest zawsze obecny w moim życiu. Jest jedynym Zbawicielem, Panem mojego życia i Nauczycielem ,najlepszym Przyjacielem, Który niestrudzenie mnie prowadzi i podnosi kiedy upadam, pokrzepia moją duszę, wiem że jestem kochana pomimo moich grzechów i słabości, za darmo i bezinteresownie. To On postawił mnie na drodze wspólnoty, w której trwam i w której uczę się wiary. Zaczęłam codziennie czytać Pismo Święte i nim się modlić. Rodzinie zaś oznajmiłam, że skoro jesteśmy katolikami to podczas świąt nie może zabraknąć czytania lektury Pisma Świętego, i tak Pan Jezus zaznaczył swoją obecność w mojej rodzinie.  Będąc we wspólnocie Nowej Ewangelizacji przy tej parafii odkryłam drzemiące we mnie dary, np. dar śpiewu. Choć w moim życiu nadal pojawiają się burze i zawirowania, to mam pokój w sercu, bo wiem, komu zaufałam. W moim życiu Bóg stał się na pierwszym miejscu, a resztę życia powierzam Bożej Opatrzności i Matce Bożej Gwieździe Nowej Ewangelizacji.

Z wielką radością dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem dzieckiem Maryi i uczniem Pana Jezusa.

Znaleziony zaś obrazek wkleiłam do Pisma Świętego.

Czas kursu był wspaniałym czasem we dwoje. Oprócz serdecznego przyjęcia przez organizatorów i gospodarzy doświadczyliśmy nowego życia. Treści podawane krok po kroku otwierały kolejne drzwi naszych wzajemnych relacji odsłaniając istotę problemu. Za każdym razem stawaliśmy w pokorze i prawdzie o sobie samych przyjmując siebie nawzajem. Nauczyliśmy się siebie a przede wszystkim dotarliśmy do poznania wspaniałego planu jaki wobec każdej pary małżeńskiej ma Bóg. Jesteśmy wdzięczni za poświęcony nam czas i za narzędzia których wykorzystanie pozwoli nam przywrócić nieodkrytą w pełni wartość tego sakramentu. Świadomi wartości tego co otrzymaliśmy pragniemy dzielić się tą wiedzą z innymi. Jesteśmy przekonani, że znajomość poruszanych zagadnień uchroniłaby wiele par od przykrych w konsekwencji nieporozumień i pozwoliła wznieść się na szczyt relacji małżeńskiej.

Sławek i Beata z Lublina

Formacja Małżeństw to czas łaski, który Bóg dla nas przygotował.

Ogromną wdzięczność mam w sercu  dla prowadzących kurs naszego Pasterza O. Jacka , sióstr Samueli i Marianny z Koinonii Św. Pawła oraz Wandzi i Basi , że byli otwarci i dali się prowadzić Duchowi Świętemu.

To był czas dobroci Boga okazanej nam. Zobaczyłam, że w Kościele mamy wszystko. Wystarczy zaufać  i dać się prowadzić, a niczego nie będzie brakowało. Po wielu latach formacji widzę jak bardzo potrzeba wytrwałości i posłuszeństwa.

Dla mnie i Sławka był to czas odnowienia relacji, zatrzymania się w drodze i na nowo zwrócenia się ku sobie. Pan porządkował to, co należało, co sami zepsuliśmy. Doświadczyliśmy uzdrawiania ran, które sobie zadaliśmy.

Jezu Sam do nas przyszedłeś i nam usłużyłeś.

Pokazałeś nam drogę miłości i na nią zaprosiłeś.

Zdjąłeś przygniatający ciężar i nas obmyłeś.

Przebaczyłeś, zapomniałeś i tak po prostu Pokojem obdarzyłeś.

Wiemy, że Pan odpowiedział na nasze potrzeby i zaprosił do współpracy. Teraz od nas  zależy, jak odpowiedzialnie będziemy kontynuować naszą  formację  małżeńską.

Tobie się Panie oddajemy, niech dzieje się Twoja Wola w nas i przez nas.

Krysia i Sławek z Mrągowa

Z ewangelizacją za pan brat

Jeśli na drodze wiary można wskazać momenty szczególnego wzrostu, to bez wątpienia takim momentem jest Kurs Pawła. Przed rozpoczęciem kursu dużo o nim myślałem. A co tam będzie? A czemu tak długo (10 dni)? A czy nie można by krócej? A po co uczyć się ewangelizować, przecież każdy z nas zgłębia Słowo Boże i nie jest jakimś biblijnym nieukiem? Z dzisiejszej perspektywy (po kursie Pawła) już bym tych pytań nie zadał. Powód? Bardzo prosty. Po kursie Pawła dopiero widzę, jak ewangelizacja powinna wyglądać i jak bardzo jest dzisiaj potrzebna. Ale po kolei.

Od początku kursu pojawiały się jakieś trudności. A to problem z dostaniem urlopu w pracy. A to przepełniony autobus, który nie zabrał mnie z Olsztyna do Mrągowa. A to deszcz, który lał tak, że zamiast pantofli powinno chodzić się w gumakach, a po ulicach powinny pływać żaglówki, a nie jeździć samochody. Pierwszy raz w życiu jechałem 60 km przez 4 godziny. No ale jak już sobie ponarzekałem, to przejdę do spraw istotnych 🙂 czyli samego kursu. Z założenia jest on propozycją dla wszystkich, którzy pragną w sposób odważny i skuteczny przekazywać dobrą nowinę, tak jak św. Paweł. I tak też było. Kurs jest bardzo praktyczny i pełen warsztatowej pracy, która pomaga odkryć w sobie dary, talenty i charyzmaty, które często trzymamy gdzieś pochowane we własnym wnętrzu. Czas ten pozwolił mi poczuć prawdziwego ducha wspólnoty i uczył wspólnej pracy z braćmi.

Wymiar, nazwijmy go fizyczno-twórczo-praktyczny, to jedna strona medalu. Ważna ale tylko jedna. Druga strona była równie cenna, a może i cenniejsza od pierwszej. To wymiar duchowy kursu. Z każdym kolejnym dniem odkrywałem, że tak naprawdę, to ja nie zaufałem jeszcze w pełni Chrystusowi. Cały czas trzymam się czegoś i asekuruje. Niby na Kursie Filipa uznałem Jezusa Chrystusa, jako mojego jedynego Zbawiciela i Pana, ale w głębi serca cały czas próbowałem zbawić się sam, przez zbieranie dobrych uczynków. Tak jakbym chciał kupić sobie zbawienie – Panie Boże zrobiłem to, to i tamto, a teraz wypłać mi zgodnie z tym co zrobiłem, czyli do nieba poproszę, za kilka lat oczywiście 🙂 Kurs pozwolił mi przyjąć prawdę, że Bóg kocha każdego człowieka. Każdego bez względu na naszą grzeszną naturę, która jest wpisana w życie tu i teraz. Takie to proste, a tak długo zajęło mi odkrywanie tej prawdy i uznanie jej w pełni. W sumie, to w czasie kursu byłem przez 10 dni ewangelizowany. Na nowo, i w pełni, powierzyłem swoje życie w najlepsze ręce, w jakie można je powierzyć, czyli w ręce Jezusa Chrystusa.

Jeśli ktoś zastanawia się czy Kurs Pawła aby nie jest za długi, albo czy trzeba się go bać, to chcę jasno odpowiedzieć, że NIE. Dla mnie to piękny czas, który otworzył mnie na ewangelizację przez duże E. Dużo nauczył i rozwinął duchowo. Pokazał, że z drugim człowiekiem trzeba dzielić się życiem, a nie śmiercią. Nowe życie w Chrystusie jest radością i szczęściem, a nie topieniem się we własnej przeszłości, problemach i przelewaniem tego na drugą osobę. Za ten cudowny czas Chwała Panu.

Marcin Kaczmarczyk – II wspólnota Olsztyn

Szczęść Boże. Mam na imię Anna.

W ub. roku na jesieni (2012r) byłam uczestniczką Kursu Filipa w Warszawie gdzie Ksiądz nauczał wraz ze wspólnotą. Byłam wtedy w stanie błogosławionym i w drodze „bliżej Jezusa”. Na zakończenie kursu tuż przed Mszą św. poprosiłam wszystkich o modlitwę w intencji noworodka Jasia, który nie miał szans na przeżycie z powodu poprzestawianych narządów i brak jednej nerki.
Pamiętam jak bardzo wtedy się wstydziłam, coś mnie blokowało kiedy miałam poprosić o modlitwę.
Wiara czyni cuda:-) ogromnie wierzyłam wtedy i ufałam że to dzieciątko przeżyje. Nigdy w życiu, wcześniej nie odczułam czegoś podobnego, takiej wiary. Nie potrafię tego opisać słowami, to się czuje…
Dodam że nie poznałam tego dziecka gdyż to był syn przyjaciół mojej koleżanki. Opowiadała mi wtedy że jego mama jest lekarzem i gdy powiedziano jej o chorobie dziecka i o rozważeniu usunięcia ciąży, zdecydowanie sprzeciwiła się.
Proszę Księdza, chcę dać temu świadectwo że Bóg istnieje i Jego Miłosierdzie jest wielkie. Ksiądz w tamtej chwili kiedy poprosiłam grupkę o modlitwę, postanowił odprawić Mszę św. za to dziecko. Bardzo byłam wzruszona i pomimo że nie mogłam przyjąć komunii św. czułam blisko Pana Jezusa. Lekarze po dwóch operacjach przeprowadzonych na Jasiu, stwierdzili cud.
Obecnie chłopczyk żyje i nadal potrzebuje opieki lekarskiej. Myślę że najlepszym lekarzem, będzie dla niego Pan Jezus. Ze swej strony bardzo dziękuję Księdzu za taką postawę, za odprawienie Mszy św.
Niech Księdza Dobry Bóg Prowadzi.

Wszystkiego dobrego 🙂 Z Panem Bogiem

Jezu Ufam Tobie

Anna Antkiewicz

Dziękuję Panu Bogu za rok który minął, za otrzymane łaski i za mój Krzyż. Chcę wyrazić głęboką wdzięczność Panu Bogu za tą wielką łaskę, łaskę uczestniczenia w kursie Filipa.19 Lutego minął rok od tego czasu i wstąpienia do SNE. Był to dla mnie piękny czas, czas kiedy rozpoczął się proces uzdrawiania mojej duszy. Jestem szczęśliwa, że w końcu otworzyłam drzwi do mego serca Jezusowi. Dziś jest mym najlepszym przyjacielem, nauczycielem i uzdrowicielem. Daje mi światło każdego dnia, prostuje me scieżki, przemienia me serce, podnosi kiedy upadam.
Rok wcześniej moje życie wyglądało zupełnie inaczej – planowałam życie mojej rodziny sama. Na tyle sama to robiłam, że to wszystko było szare i smutne. Każde niepowodzenie to pretensje do całego świata i ból w sercu. Dzień zaczynałam od złości, budziłam się zła i większość życia tak zasypiałam. Wcale sobie nie radziłam ze sobą, ze swoimi emocjami. Wiem, że swym zachowaniem wiele osób bliskich memu sercu zraniłam.
Dzisiaj każdy dzień oddaję Jezusowi. Polepszyły się moje relacje w rodzinie, odczuwam upragniony pokój w sercu, pokój ten rodzi we mnie miłość do ludzi. Mimo burz które, napotykam w swoim życiu, mając serce otwarte na Słowo Boże, ten pokój nadal do mnie powraca.
PAN ,, JEST ŁASKAWY I PEŁEN MIŁOSIERDZIA,,.
Wszystko zawierzam Miłosiernemu sercu Jezusa Chrystusa. Tej miłosiernej obecności bardzo doświadczyłam w trudach życia. Pół roku temu moja córeczka zachorowała na nieuleczalną chorobę. Był to dla mnie trudny czas, czas smutku i bólu. Mój wielki upadek. Nie potrafiłam się z tym pogodzić, zadawałam sobie pytanie dlaczego nas to dotyka. Jezus mnie podniósł przyszedł mi z pomocą, z łaską zrozumienia i zawierzenia miłosiernemu sercu. Jestem wdzięczna za łaski, którymi mnie obdarza, za naszą wspólnotę, za siostry i braci których stawia na mojej drodze. Ten czas największego trudu pozwolił mi całkowicie oddać się Jezusowi, wtulić się w ramiona Pana.
Dzisiaj rozumiem, że w moim życiu objawiły się sprawy Boże i że mój plan na życie nie jest planem Bożym.

,,W duszy zjednoczonej z Bogiem jest nieustanna wiosna,, CHWAŁA PANU !

05.03.2013 rok Edyta z Mrągowa

Moje przeżycie Kursu Filipa, było niezwykłym doświadczeniem. Pomogło mi, po długiej przerwie, na nowo otworzyć moje serce i moją dusze.
Pierwszy dzień był dla mnie trochę nieznany. Były obawy, jak się odnajdę w nowym środowisku, we wspólnocie ludzi, których nie znałam. Pod koniec dnia byłam bardzo szczęśliwa iż się tu znalazłam.
Kolejny czas był dla mnie, odnajdywaniem właściwej drogi do Boga.
Niesamowicie mocno przemawiały do mnie treści i obrazy. To tak, jakby znały moje życie, moje dzieciństwo, moje dojrzewanie i życie obecne. Zaskoczyło mnie to trochę, a zarazem zmotywowało do dalszej drogi, którą Bóg mnie prowadzi.
Kolejny dzień zostanie w mym sercu i w mojej pamięci do końca życia. Bo w tym dniu miałam swoją spowiedź, której już się nie bałam, nie miałam obaw, niepokoju czy lęku, bo w tym dniu, tak ważnym dla mnie, powierzyłam wszystkie swoje troski i zmartwienia Bogu.
W tym dniu również narodziłam się na nowo przez przyjęcie Nowego Życia, przeżywając swój chrzest w Duchu Świętym. Jest to dla mnie coś pięknego, a zarazem coś, co otwiera moje serce dla Boga.
Nie tracę nadziei, choć moje życie obecne, stawia mi kłody pod nogi. Wierzę usilnie w jedno, po swoim chrzcie w Duchu Świętym jaki przeżyłam, stałam się inną kobietą.
W miarę upływu czasu, a potrzebuję go tak wiele, jest moim marzeniem uczyć się na nowo chodzić, stawiać pierwsze kroki na tak pięknej drodze, na którą zostałam zaproszona przez Boga. Chwała Jezusowi !

Jola. Mrągowo, II wspólnota

Moje relacje z Bogiem zaczęły się już w dzieciństwie. Pochodzę z wierzącej rodziny i tak właśnie zostałem wychowany. Po skończeniu szkoły podstawowej miałem mały kryzys wiary. Trwał on około trzy lata. Przebywałem w towarzystwie naśmiewającym się z ludzi chodzących do kościoła, więc i ja przestałem chodzić regularnie, pojawiałem się tam raz w miesiącu. Mogę śmiało powiedzieć, że wyparłem się Jezusa.

Ale na pielgrzymce do Świętej Lipki poznałem pewnego księdza i po rozmowie z nim poczułem, że Jezus jest moim Panem. Była to moja rozmowa życia. Od tamtego wydarzenia słyszałem, że Jezus mówi do mnie „Pójdź za Mną”. Następnie postanowiłem wziąć udział w kursie Filipa, bo ciągle nie znalazłem odpowiedniej dla mnie drogi. Po kursie Filipa zapragnąłem wstąpić do wspólnoty modlitewno – ewangelizacyjnej. Myślę,, że właśnie ta wspólnota pomogła mi podjąć decyzję, że tu jestem (w postulacie) i mogę zaufać Jezusowi. CHWAŁA PANU!

„Litość bowiem Twoja zabiegała im drogę i ich uzdrowiła” Mdr 16.10

Dziękuję Miłosiernemu Bogu za wyzwolenie z niewoli grzechu oraz za wszystkich ludzi których mi dał aby mi pomogli.

Pierwszy raz dotarło do mnie spojrzenie Jezusa Miłosiernego w roku 2000. Moja siostra podarowałam mi obraz Jezusa Miłosiernego. Stwierdziłam, że nie pasuje do mebli, zwinęłam obraz w rulon i położyłam na szafie. Nie leżał tam długo, powracało do mnie spojrzenie Jezusa pełnego miłości i żalu, tak jakby płakał nade mną. Dla mnie jest to obraz cudowny, ponieważ Bóg posłużył nim, aby mnie nawrócić do siebie ze złej drogi, na której wtedy się znajdowałam. Wiele razy modliłam się przed nim o miłosierdzie dla siebie.

Drugi raz promienie miłości Pana dotknęły mnie po spowiedzi , kiedy stojąc na balkonie spoglądałam na obraz z wdzięcznością, że przystąpiłam do sakramentu miłosierdzia.. Miałam powody aby błagać Pana o miłosierdzie, ponieważ prowadziłam życie bardzo lekkomyślne, upływało ono na uczestniczeniu w imprezach alkoholowych z tzw. gronem przyjaciół , zakupach ciuchów , dbanie o ciało i inne głupoty. Cierpiała na tym moja rodzina, bo dla nich nie starczało czasu. Długo taki stan ukrywałam, żyłam podwójnym życiem, kłamałam. Chodziłam co niedziela do kościoła a przez cały tydzień robiłam co ja chciałam. Z biegiem czasu zaczęłam cierpieć z tego powodu, ponieważ miałam wyrzuty sumienia , że postępuję źle a nie mogłam nic zmienić, byłam już zbyt słaba, złe życie przejęło kierowanie moim losem. Słyszałam, jak Bóg mnie woła – Danusiu – gdzie jesteś? , ale ja ze strachu chowałam się przed Nim.

Trzeci raz doświadczyłam Miłosiernej Obecności wczesnym rankiem, w środę obudziłam się z uczuciem pustki i strachu, zobaczyłam jak nędzne jest moje życie, uklęknęłam przed obrazem Jezusa Miłosiernego i prosiłam: Jezu jestem tutaj, ratuj mnie , napraw mnie, moje złe życie. Poczułam się wtedy jak pusty balon, jakby ubyło mi kilogramów. Od tej chwili wszystko zaczęło się odmieniać . To było dla mnie zdumiewające jak Jezus poradził sobie ze wszystkim co mnie zniewalało. W ciągu kilku dni oderwał mnie Jezus od złych znajomości, przestałam chodzić na imprezy, pić alkohol, palić papierosy, czytać horoskopy , oglądać ogłupiające filmy. Sięgnęłam do Pisma Świętego , zafascynowało mnie, moje relacje do Boga były podobne do osób z kart Starego i Nowego Testamentu, którzy często odwracali się od Boga i grzeszyli, tak jak ja oraz to, że Bóg nigdy nie odmawiał im pomocy, kiedy zwracali się skruszeni do Niego, zamiast kary obdarzał ich współczuciem, opieką i miłością, tak jak mnie. W tym okresie czułam się jak niepełnosprawne dziecko, kochane i troskliwie pielęgnowane przez rodziców. Zapragnęłam bliżej poznać Jezusa – kim ON? jest, chciałam się jakoś odwdzięczyć za wszystko co mi uczynił.
Czytając Dzieje Apostolskie natrafiałam często na fragment, w którym Duch Św. kazał przyłączyć się Filipowi do wozu, którym jechał dworzanin etiopski. Podczas spowiedzi spytałam księdza (który, dowiedziałam się później, był duszpasterzem Wspólnoty w mojej parafii) co to może oznaczać? Skierował mnie na kurs Filipa, który w następnym tygodniu miał się odbyć. Ukończyłam ten kurs, wstąpiłam do tej wspólnoty, ukończyłam inne kursy . Na każdym z nich odnosiłam wrażenie jakby był przygotowywany specjalnie dla mnie. Jezus powierzył mnie w dobre ręce, w tym samym roku uczestniczyłam pierwszy raz w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. Docierało do mnie jak wielka łaska mnie spotkała, że wszystko zawdzięczam Bogu , że to Jezus mnie odnalazł i oddał za mnie życie. Najtrudniej mi było przebaczyć samej sobie, ale Jezus wyprowadzał mnie z lęku , obdarzał miłością. Muszę powiedzieć, że pociągnął mnie Jezus obecny w Eucharystii, uwierzyłam, że naprawdę jest obecny i umacnia mnie, zaczęłam uczęszczać na Msze święte w tygodniu, wierzyłam i doświadczałam tego, że ON jest , że umarł i zmartwychwstał dla mnie, abym ja także żyła życiem prawdziwym.

Zmieniło się moje życie, Jezus leczył moje emocje i lęki . Polepszyły się relacje w rodzinie, z innymi ludźmi. Inni mówili mi , że zmieniłam się , że jestem spokojna, także sama odczuwałam pokój w sercu. Doświadczałam także wyśmiewania od innych, ale nie przejmowałam się tym, wszystko zawierzałam Jezusowi. W tym czasie ukończyłam zaocznie studia, w pracy awansowałam, prowadzę samochód. Wcześniej byłam bardzo bojaźliwa, lęk maskowałam zbytnią pewnością siebie i agresją. Swoje nawrócenie mogę określić jako uwolnienie od złego życia a skierowanie do Boga, zmiane mojego myślenia, spojrzenia na życie , na drugiego człowieka

Wiem, że Jezus nie jest czarodziejska różdżką, która sama załatwi wszystkie problemy, ale wiem, że zawsze mogę na Niego liczyć, że JEST OBECNY w moim życiu, że jest moim przyjacielem , jest moim Panem i Nauczycielem, Jezusem Miłosiernym, który przynosi Pokój i prowadzi do Ojca, wiem, że są dobrzy ludzie, którzy pomagają innym, wiem że teraz jest piękny świat , a jest to życie w zgodzie z Bogiem w Jego miłości. Staram się słuchać, aby usłyszeć i odpowiedzieć, kiedy mnie zapyta: Danusiu jesteś?, a ja odpowiem: jestem Panie. Pragnę i modlę się o to aby inni, którzy prowadzą złe, grzeszne życie zwrócili się tak jak ja o ratunek do Miłosierdzia Bożego, aby Jezus mógł ich uwolnić i uleczyć, bo wiem że Jezus kocha wszystkich, a szczególnie grzeszników i pragnie ich szczęścia, pragnie obdarzyć wybaczającą miłością. ON wie, że jesteśmy słabi i grzeszni i śpieszy nam na ratunek

Danuta – Wspólnota SNE Olsztyn – Jaroty

Refleksje z Ziemi Świętej:

Chcę się podzielić wielką radością i wdzięcznością jaką mam w sercu z moimi braćmi w Chrystusie.
Tydzień ferii spędziłam z mężem. Był to planowany wyjazd turystyczno – wypoczynkowy do Egiptu. Mąż motywował mnie do tego wyjazdu wycieczką do Jerozolimy. Wiedziałam, że te wycieczki nie zawsze są możliwe ze względów politycznych. Nie myślałam więc o wyjeździe i nie przygotowywałam się do niego specjalnie. Jak zawsze trwałam na modlitwie.
Bogu i oczywiście Sławkowi dziękuję za ten czas. Dane nam było stanąć na Świętej Ziemi, po której stąpał Chrystus, oddychać powietrzem przepełnionym żarem modlitwy ludu Bożego, dotykać i całować miejsc świętych. Te, w których byliśmy możecie obejrzeć na zdjęciach. Ja chcę dzielić się z Wami moimi przeżyciami.

Po paru godzinach w Jerozolimie czułam, że jest to:
– dziwne miejsce jakby smutne, ubogie, nieuporządkowane, pełne gruzów
– miejsce różnorodności wyznań, kultur
– szczególne miejsce odważnych ludzi wyznających swoją wiarę w Jedynego Boga
– miejsce uświęcone Bożą obecnością i interwencją.
Wyjeżdżałam na tę moją pielgrzymkę z sercem pełnym spraw, trosk, osób, intencji własnych, rodziny, SNE Św. Filipa. Stawałam w obecności Boga i wszystkie je Jemu oddawałam w Grocie Bazyliki Narodzenia Pana Jezusa w Betlejem, w Bazylice Grobu Pańskiego i w innych miejscach, również przed Ścianą Płaczu, w Wieczerniku.
Wzruszenie, cisza i podziw pojawiły się w moim sercu. Nieśmiało zaniosłam do Boga prośbę o owoce tej pielgrzymki.
Druga wycieczka, na którą się wybraliśmy to wyprawa na Górę Mojżesza. Weszliśmy na szczyt (2289m) w czasie 2,5 godziny. Wchodziłam ze słowami modlitwy jaka przychodziła mi do głowy, bo ze zmęczenia nie mogłam się skupić. W tłumie turystów na tę górę weszliśmy , a także zeszliśmy. Oczywiście nic nie bolało mimo dużego wysiłku. Na szczycie przypominały nam się Słowa Dziesięciu Bożych przykazań, które Pan Bóg dał Mojżeszowi i równocześnie nam. Potem zwiedzaliśmy Klasztor Św. Katarzyny i oczywiście dotykaliśmy Krzewu Gorejącego, w którym Bóg przemówił do Mojżesza.

Już teraz po kilku dniach po powrocie do domu mogę przeżywać owoce tej pielgrzymki.
1. Mam odwagę mówić innym z wiarą o wydarzeniach w tamtych miejscach.
2. Z radością wracam do Słowa Bożego ze Starego Testamentu i śledzę korzenie naszej wiary. Wcześniej miałam trudności z ich ogarnięciem, nie umiałam zapamiętać, kojarzyć różnych faktów. Przyznaję, że z trudem i rzadko czytałam ST. Teraz mam wielkie pragnienie i ciekawość w sercu. Moja wiara jest bogatsza o jej historię. Najważniejsze były dla mnie na Górze Słowa, które przypomniały się z mocą „Jam jest Pan Bóg Twój, Który Cię wywiódł z ziemi egipskiej z domu niewoli…” Żywe stają się Słowa : „ Uznaj Boga we Mnie”.
Choć 3 największe religie świata Katolicy, Muzułmanie i Żydzi rywalizują, to jednak w Jednym Duchu wołają do tego Samego Jedynego Boga, a Abrahama wszyscy uznają za Ojca.
W Wieczerniku można oglądać dar Śp. Ojca Świętego Jana Pawła II. Jest nim drzewo, w którym z jednego pnia wychodzą 3 główne gałęzie. Wychodzą, ale bez tego pnia by nie istniały.
Bracia, Jednego mamy Ojca, jedną nadzieję w Jezusie Synu Boga Najwyższego, który udziela nam Swego Ducha. Chwalmy więc Pana Świata, bo Jego Łaska trwa na wieki.

Jesteś Który Jesteś
Umysł nie zdoła ogarnąć
Oko zobaczyć, ucho usłyszeć
Przedziwnych rzeczy, których Bóg dokonał.
Niepojęta jest Jego Władza i Chwała ponad Niebiosa.
Tchnieniem Swoich warg ożywia duszę
Krwią Baranka obmywa brud
Ciałem Swoim karmi Swój Lud.
Któż kocha bardziej Całym Sobą ?
Niepojęty Jesteś Który Jesteś
Młodzieńcze o Obliczu nieskalanym
W szacie śnieżnobiałej.

26.01.2008r Krysia z Mrągowa